Artykuły
Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni tak trzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego
Pierwsze trzy tygodnie w Liturgii Słowa, Wielkiego Postu, prowadziły nas przez nawrócenie, wgląd w siebie aby doświadczyć łaski Pana w naszym grzesznym położeniu. Od tej, czwartej niedzieli, co jeszcze bardziej uwydatni się w przyszłą niedzielę przez obrzęd zasłonięcia krzyża, nasz wzrok kieruje się na ten znak, który przynosi nam zbawienie. Także dziś słyszymy kolejny opis z Ewangelii św. Jana. Dla nas zdaniem, które będziemy chcieli pogłębić są słowa: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni tak trzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego” (J, 3,14).
Początek tego fragmentu: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni” (J, 3,14), nawiązuje do Księgi Liczb i opisuje wydarzenie związane z wędrówką Izraelitów przez pustynię (Lb, 21, 4-9). W pewnym momencie tej długiej i uciążliwej wędrówki, lud Izraela „zaczął mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi” (Lb 21, 5). To mówienie przeciw Bogu, oznaczało nie zgadzanie się z wędrówką i trudami pobytu na pustyni oraz z marnym codziennym posiłkiem. Wówczas „Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak, że wielka liczba Izraelitów zmarła (Lb 21, 6). Jednak, w tym trudnym czy wręcz dramatycznym położeniu, Mojżesz nie pozostał obojętnym na cierpienie Ludu Izraela. Prosił Boga o pomoc i na Jego polecenie miało miejsce wywyższenie miedzianego węża na wysokim palu (Lb 21, 8-9). Jak mamy to zapisane w Księdze Liczb: „wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzał na niego, został przy życiu (Lb 21, 8).
Powyższy opis w połączeniu z dzisiejszą Ewangelią, wskazuje i łączy tamto wydarzenie z wydarzeniem wywyższenia Chrystusa na krzyżu. Wąż stał się figurą ukrzyżowanego Chrystusa. Ale czy tylko ukrzyżowanego? I czy samo spojrzenie na krzyż, przynosi nam zbawienie? Czy to spojrzenie prowadzi mnie do nawrócenia czyli zmiany życia i myślenia?
Każdy z nas prawie każdego dnia spogląda na krzyż, który znajduje się w naszych domach i kościołach, przy drogach czy ulicach. Wielu z nas nosi go na szyi i może sobie odpowiedzieć, że samo spoglądanie czy obecność krzyża wiele w nas nie zmienia. Dlaczego? Ponieważ samo spojrzenie nie wystarcza. Rabini, którzy komentują tekst fragmentu z Księgi Liczb, podkreślają, że należy podnieść oczy na węża miedzianego, znajdującego się na wysokim palu wraz z kierowaniem swojego serca do imienia Jahwe. Wówczas człowiek pozostaje przy życiu. Można to porównać do innego biblijnego obrazu z Księgi Wyjścia. Gdy odbywała się wojna Izraela z Amalekitami, Mojżesz gdy miał wyciągnięte ręce do góry, wówczas zwycięstwo było po stornie Izraela, a gdy je opuszczał lud Starego Przymierza przegrywał (Wj 17, 11). Nie ręce Mojżesza, wzniesione do góry przynosiły zwycięstwo ale dawało je jego spojrzenie z wiarą w stronę Boga.
Podobnie rzecz się ma z naszym znakiem jakim jest krzyż Chrystusa. W czasie ukrzyżowania wielu ówczesnych naocznych obserwatorów patrzyło na Niego i drwiło z Chrystusa. Jak zanotował to św. Marek: „Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami” (Mk, 15, 29). Tylko niewielka liczba kobiet oraz Setnik – poganin odkrył w ukrzyżowanym znak zbawienia, a w osobie Jezusa – Syna Bożego (por. Mk, 15,39-40).
Sam znak Jezusa ukrzyżowanego nic by nie znaczył gdyby On nie był „wywyższony”. To słowo po grec. Hypsoō, oznacza podnieść wysoko, wywyższyć ale także w przenośni: wynieść na sam szczyt dobrobytu i pomyślności, wynieść na pozycję godności, honoru i szczęścia. Gdybyśmy zatem zatrzymali się na samym ukrzyżowaniu, raczej o szczęściu nie moglibyśmy mówić. Jednak w Ewangelii św. Jana słowo wywyższyć (hypsoō ) wiąże się z Jego wniebowstąpieniem, a ono poprzedzone jest Zmartwychwstaniem.
Wąż na palu oznaczał znak mocy Boga, jednak tylko dla tych ludzi, którzy przyjmują go z wiarą. Jeżeli konkretny człowiek, zobaczył pal z wężem to nie umierał bowiem dla św. Jana Ewangelisty, słowo widzieć to synonim słowa – wierzyć.
Po co to wszystko? Cel jest jeden, aby wprowadzić życie wieczne. Samo ukrzyżowanie sprawiało wrażenie destrukcji, ruiny, porażki, czego doświadczyli uczniowie Jezusa, pozostawiając go samego i uciekając w bezpieczne miejsca. Jednak „wywyższenie” wynosi nas na sam szczyt dobrobytu i pomyślności, na pozycję godności, honoru i szczęścia gdy patrzymy na nie z wiarą. Jak doświadczamy w naszym życiu to „wywyższenie” nie jest proste, łatwe i przyjemne. Jest procesem, doświadczeniem i z każdym dniem zbliża nas do pełnego rozumienia owej prawdy.
Przeżywając setną rocznicę odzyskanie przez nasz kraj Niepodległości, w kontekście „wywyższenia Syna Człowieczego” należy przypomnieć, że na naszych ziemiach, jeden z najstarszych zabytków piśmienniczych zachował się na ziemi Mazowieckiej. Była to skorupa sakralna z greckim napisem Nike i akronimem imienia Jezusa, co oznaczało: Jezus Chrystus Zwycięzca. Inny bardzo ważny zabytek sakralny odnaleziono na Ostrowie Lednickim, siedzibie pierwszych polskich władców. Była to Stauroteka, którą nazywamy dziś Stauroteką Lednicką. Nazwa wywodzi się także z j. greckiego - stauros – pierwotnie oznaczało: pal, belka, obecnie również: krzyż; theka - opakowanie, obudowanie. Czyli Stauroteka to relikwiarz w kształcie krzyża greckiego w którym przechowywano relikwie Krzyża Świętego. Tak więc, początki naszej państwowości związane są z krzyżem i napisem, który pokazuje Zwycięskiego Chrystusa, gdy patrzymy na Niego z wiarą.
Przyzywajmy wstawiennictwa św. Michała Archanioła, który objawiając się pewnemu biskupowi, nakazał mu udać się do groty w masywie Gór Gargano w Italii. Jak zapewnił biskupa św. Michał, tą grotę sam konsekrował, a jemu nakazał sparować w niej Eucharystię. Gdy biskup posłuszny widzeniu dotarł na miejsce, zobaczył ołtarz przygotowany do sprawowania Mszy św., a nad nim wisiał znak krzyża, jako ostateczne narzędzie pokonania szatana i grzechu.
Prośmy naszą matkę Maryję aby uczyła nas spojrzenia na krzyż, nie jako znak hańby ale znak przynoszący życie wieczne i odbudowujący w nas godność i szczęście. Amen.